Kicz

>> środa, 4 listopada 2009

Mała wprawka w kiczowaniu:


Moja romantyczna dusza wyje z bólu, a milcząca ciemność spowija krzyk rozpaczy rozlegający się w bezgłośnym dudnieniu serca rozrywanego gorącymi pocałunkami mgły (czy jakoś tak)

Albo:

Sam nie wiem, kim jestem - liściem brzozy rzucanym przez podmuchy listopadowej rozpaczy, czy też raczej kwiatem róży zanurzonym w jeziorze bólu ściętym przez trwogę (jezioro jest ścięte przez trwogę, nie kwiat róży)

A może tak:

Ona odeszła, a ja zostałem z jej zapachem w rozgrzanych gniewem nozdrzach. Ileż razy te nozdrza zanurzały się w burzy jej włosów, podczas gdy nasze kolana się zderzały. Ileż to razy jej łokcie pogrążały mnie w szaleństwie, z którego nie ma ucieczki...

Można też i tak:

Wczoraj spadł pierwszy śnieg. Przykrył moje zrozpaczone myśli, ukoił puchem rozedrgane uczucia, zniewolił swoją zniewalającą bielą, kazał się cieszyć każdym dniem życia, które jest przecież takim cudem! Czuję to teraz tak wyraźnie, o wiele wyraźniej niż po wczorajszej kolacji...

Chyba że...:

Wczoraj ostatecznie stopniał śnieg. Odkryły się głebokie pokłady rozpaczliwych myśli, me uczucia wciągnięto w rozedrgane błoto, brzydota rozmokłej ziemi mnie zahipnotyzowała, kazała żałować każdego dnia życia, życia, które jest jednym wielkim pasmem nieszczęść. Czuję jakieś nieprzyjemne, niewyraźne uczucie, wzbierające we mnie od wczorajszej kolacji...

0 komentarz(y):

Prześlij komentarz